Grupa Slums Attack powstała w 1993 roku. Założyciele to Peja i Iceman, który w tamtym okresie nosił ksywę Dj Def. Między 93`a 94 rokiem powstały demówki nagrywane domowym sposobem,
bez użycia komputera i wielośladu. Taśmy przeznaczone były głównie dla kumpli. Peja freestyle`ował przy każdej nadarzającej się okazji, na ulicy, w klubach, na imprezach. 94`- 95` zespół
zaczyna grać w różnych klubach (pierwsze imprezy hip-hopowe w Poznaniu). " Z Marcinem (Icemanem) znam się od 4 klasy podstawówki. Chowaliśmy się na tej samej ulicy,
podwórkach. Nieco później przyszedł hip hop (wtedy to był rap), którym go zaraziłem". Pierwszy koncert odbył się na Rap Party w klubie Browar (styczeń 95'). "To jest nasz rok - powiedział
wtedy Iceman"- wspomina Peja. " Nigdy nie zapomnę tego przeżycia. Scena, ludzie, bebły po polsku. Ludzie w szoku. Królik (ziomek Slumsów) w kominiarce, taka jazda dzika. Cały czas
jakieś hardcorowe numery: "Fuck Compton" Tim Doga, "Chief Rocka" Lordsów. Co to były za czasy. Wszyscy podkręceni. Peneriada na maxa. Skrecze na Fonice i zloopowane
zagraniczne tematy muzyczne. Taki był Slums Attack, atakowywał - żartuje Peja. Cały czas były jaja. Jak poszliśmy do telewizji to zamiast nawijać robiliśmy dzikie mordy do kamer, tak
samo na zdjęciach. Ale z nas były rozjeby." W lipcu 95` na festiwalu Marlboro Rock In w Sopocie Peja rapuje u boku Ice T. Poznaje członków Born Juices... i Liroya. "Człowiek był w szoku,
że mógł chwycić za mikrofon u boku tak znanej postaci. Znałem wszystkie płyty Ice - T. Często słuchałem tych albumów, głównie za sprawą Icemana, który fanatycznie wprost go uwielbiał.
Stąd jego ksywa. Ice'a szanuję za jego twórczość. Za pokój gangów w LA. Za to, że pokazał całemu światu South Central LA. To zdecydowany pionier. On i Cube. Cube cały czas jest
wielki, pomimo upływających lat. A ja stałem obok człowieka, którego znałem wyłącznie przez pryzmat płyt i klipów. Stał tak zwyczajnie na sopockiej scenie i robił swoje. To takie nierealne.
Jeszcze długo nie mogłem uwierzyć, że miało to miejsce. W tamtych czasach nie docierało jeszcze do mnie, że to taki sam człowiek jak każdy. Tyle, że bardzo znany. Nikt z zagranicy tu
jeszcze nie był (poza Mc Solaarem). Zarymowałem gotową zwrotkę. Wszyscy bili brawo. Polski rap. Nie tylko Liroy, który zresztą zaraz przyleciał do mnie z gratulacjami. Już wtedy nie
specjalnie mi podchodził. Chociaż wcześniajsze rzeczy ( PM Cool Lee w La La Mi Do rok 93') robiły wrażenie". 09. 95` Pejsa zasłynął szeroko za sprawą gościnnego udziału w nagraniu
"Anty' zespołu N.A.S., w którym ostro zaatakował Liroya i WYP-3. "Nagrywaliśmy z Icemanem demo w tym samym studiu co Fazi i jego wataha. Znaliśmy się wcześniej, Fazi chodził z
Icemanem do jednej szkoły. Zapytał czy zrobimy jakąś pipę. Kto mógł wtedy przypuszczać, że będzie taki gnój" - wspomina Peja. "Przez Anty stali się bardzo popularni." Ten mało
znaczący dla Peji tekst, stał się przedmiotem kontrowersyjnych sporów w postaci przeciwników i zwolenników tego kawałka. Sam Peja nie uważa tego za jakieś wartościowe
osiągnięcie artystyczne. Od września do grudnia 95' zespół rejestruje studyjną demówkę. Próbki tego materiału znajdują się na pierwszych wydawnictwach PH KOPALNIA 96'- POLSKI RAP
1- 4, oraz wydana oficjalnie kaseta Slums Attack - niewiele odbiegającą muzycznie i tematycznie od demówki nagrywanej w 95' (tak zwany nurt gangsta he, he). W 96' po ukazaniu się
kasety grupa gra pare koncertów. W przygotowaniu jest nowa płyta zespołu, "Zwykła Codzienność", którą zespół uważa za faktyczny debiut fonograficzny (płyta nominowana do Fryderyka
97'). W sesji udział wzięli Born Juices z Piotrkowa Trybunalskiego. " To były bardzo fajne czasy, nie było jeszcze przemysłu i tego wszystkiego. Nie było praktycznie niczego na oficjalnym
rynku. Siedzieliśmy w zajebistym studiu, paliliśmy, piliśmy i nagrywaliśmy sobie całą tę rzecz. Miałem szczęście być jednym z nielicznych, którzy w tamtych czasach pracowali w tak
komfortowych warunkach. Studio, jedno, drugie, jakie chcieliśmy. Czasami Kozak umiał załatwić bardzo fajne opcje. W sumie to na początku było aż za dobrze: kasa, alkohole, imprezy,
kto chciał to dziwki. Kasy nie żałował. Wiedział, że zwróci mu się z nawiązką. W każdej chwili mogłeś wziąć zaliczkę. O interesach gadaliśmy zawsze przy obiedzie, w dobrej knajpie. W
sumie
był trochę śmieszny, ale styl miał, to trzeba mu oddać. Albo może po prostu miał kasę i gest, nie wiem"- tak wspomina współpracę z Krzysztofem Kozakiem (RRX, Kopalnia)
Peja.
Owocem współpracy z BJ są dwa utwory z ich udziałem gościnnym. Wszystkie skrecze na płytę nagrał DJ. Crazy z BeJot.Płytę promował utwór "Czas przemija" do którego
nakręcony został teledysk. " Strasznie hujowy ten klip. W jednym miejscu, nie można się było ruszyć bo nie mieli prądu. Zupełnie nie miałem pojęcia jak ma to wyglądać. Nie znałem się na
tym. Dlatego taki klip, taki chaos, taki montaż. Napiliśmy się z kumplami i tyle. Żadnego scenariusza totalny fristajl. Dużo przypadkowych osób, niekoniecznie rapowców. Dopiero po emisji
wiedziałem co bym zmienił. Wszystko się robiło na odpierdol. Tak świata nie zwojuję pomyślałem sobie" - Peja o swoim pierwszym teledysku. Jeden z kawałków nagranych wspólnie z Born
Juices sporo namieszał w coraz to szerszym środowisku hiphopowym. Peja ponownie ostro zaatakował tym razem budzące się do życia składy warszawskie. "Byłem na kilku imprezach w
Warszawie, między innymi na promocyjnym koncercie "Centrum", drugiej płyty Wzgórza. Nie zaznałem tam zbyt wielu pozytywnych wrażeń. Same bujaki, co to nie my. Bardzo źle się tam
czułem: obcy, niechciany, nie lubiany. Pewnie, dlatego że poznaniak. Tak myślałem. Uznałem, że warszawiacy mają się za lepszych, za elitę z racji tego, że wszystkie ważne i duże
rzeczy dzieją się w stolycy. W dodatku na ich twórczość nie składało się zbyt wiele i zbyt dobrze.Rap Day zaważył na tym, że powstał ten utwór. Kozak radził mi, żebym tego nie nagrywał.
Nie chciałem słuchać. Taki byłem, walić prosto z mostu. Fakt, nie znałem tych ludzi, ale w jakiś sposób mnie wkurwiali. Może dlatego, że po prostu byli, tworzyli a może za samą tę ich
warszawskość. A jako kibic Lecha Poznań na każdym kroku widziałem nie hiphopowca tylko Legionistę. Poważny błąd. Zbyt dużo nienawiści było we mnie samym" - rozlicza sam siebie
Pejowiec. "Bardzo mnie wkurwiają ludzie z innych miast, którzy krytykują inne zespoły (również warszawskie) wyłącznie za ich plecami, bo oficjalnie są pierdolonymi dupowłazami. Nie lubią ich,
ale stwarzają pozory by czerpać korzyści ze znajomości. Wiesz koncert w stolicy, miejsce na składance lub coś tam innego." - komentuje dalej. Po ukazaniu się płyty odchodzi Iceman
(lipiec 97'). " Zwykła kłótnia. Po prostu. Spierdalaj i już. Spalony most. On wtedy miał zupełnie inną bajkę, miał mieć syna, brać ślub. Ja balowałem, jeździłem na mecze, tłukłem się po ryju,
chciałem robić rap. Nie chciał przyjechać na mix do studia bo coś tam. Kurwy dostałem i koniec. Podobno wcześniej chciał już odejść. Klan nigdy nie opublikował jego komentarza na temat
odejścia. Tyle wiem, że stopniowo się od siebie oddalaliśmy i w pewnym momencie to wybuchło. Ten mix zaważył. Mix rzecz święta. Między wrześniem a grudniem 97' Peja rejestruje 4
kawałki, które nagrywa już sam bez Icemana ( "Wschodnie czy Zachodnie?!", " Człowiek się boi", " Negatywny przekaz" i " Kilka krótkich zdań"). Muzyka powstała u Cameya w Gnieźnie.
Wokal do tych utworów zrealizował w PJ. Studio w Łodzi.(dalsza współpraca z DJ-em Crazy). W okresie letnim walczy samodzielnie w różnych częściach kraju ( Świętochłowice, Kraków,
Piotrków Tryb.). Gra również na trzydniowej imprezie Hip Hop Non Stop zorganizowanej w poznańskim klubie Eskulap.W lipcu 97' ukazuje się I numer magazynu " KLAN'', który wykazał
zainteresowanie promocją polskiego hip-hopu. Peja również współpracował z " Klanem'', który był wtedy pierwszym czasopismem w pełni poświęconym kulturze hip-hopowej. "Dobrze
pamiętam cały ten początek: Kozak, Arek, Klan. Z początku nie było to superowe pismo, ale początki z reguły zawsze są niełatwe. Pamiętam jak w pierwszych trzech numerach wciąż
widziałem swoją gębę. Takie natręctwo, tak wtedy myślałem. Musiało to wkurwiać. Teraz wiem, że ten kto ma gazetę promuje swoich. Widzę to z perspektywy tych paru lat: Klan
poznański, Klan warszawski, Klan wrocławski, czysta ewolucja - śmieje się Peja. Solowe kawałki Peji ukazały się na składankach z polską muzyką hip-hopową, wydanych przez wytwórnię
RRX (dawniej PH Kopalnia)"Wspólna Scena'', " Znasz Zasady". Peja solo, to nadal Slums Attack i taką nazwą firmuje swoje kawałki. W międzyczasie powstaje idea "Wschodnie czy
Zachodnie?! Prodakszon" mająca na celu podkreślenie niezależnej działalności artystycznej, w postaci nielegalnego wydawnictwa. Od tego czasu na produkcjach S.A. Pojawia się
charakterystyczne logo zainspirowane kawałkiem "Wschodnie...". W grudniu 97' Peja poznaje DJ. Decksa. Współpracę jednak nawiązują w marcu 98'. DJ. Decks po serii koncertów, zostaje
oficjalnym członkiem zespołu eS eL U. Na koncertach pomagał również Dudi, lokalnie znany jako DC. "Po rozstaniu z Icemanem nie wiedziałem, czy chcę jeszcze współtworzyć z kimś
zespół. Byłem nastawiony na solo. Wierzyłem, że sobie poradzę. Stało się jednak inaczej. Zimą w 97' poznałem Decksa. Grał imprezy w hali targowej M4. Taki skromny, niepozorny
chłopaszek. Miał Technicsy, dużo vinyli. Robił dobre wrażenie. Już wcześniej coś o nim słyszałem od naszych wspólnych znajomych. Zawsze chciałem mieć DJ - a w zespole, bo co to za
zespół bez DJ - a.Zaproponowałem mu współpracę. Nie odmówił, ale też nie wszedł w to od razu. Podobno był tym wszystkim onieśmielony. Ale gdy lepiej się poznaliśmy wiedziałem, że
gdzie Decks wszedł do zespołu. Chciałem mu jakoś pomóc zaistnieć, więc zaproponowałem mu żeby robił mi dopowiedzi na koncertach. Był ze mną w paru miejscach, grał swoje solowe
kawałki. Potem się uniezależnił, nagrał nowe demo i bez specjalnych powodów się obraźił. Szkoda. Może dlatego, że nie widziałem go jako drugiego MC w tym zespole." Przez maj i
czerwiec 98' Peja pomaga Cameyowi w doborze obsady na składankę ,,Robię Swoje". W tym czasie rejestruje utwory,, Tak ma być",,Musisz uwierzyć" oraz "Całkiem Nowe Oblicze".
Pojawia się realna współpraca z zespołem DA BLAZE i związanych bezpośrednio z nimi ANYMANIAKH. W późniejszym czasie skład ten wraz z Peją przeobraża się w projekt
LUTAWHUJKLIK. "Cameya poznałem w połowie 96'. Skojarzył nas Kozak. Maciek miał jak na tamte czasy bardzo fajny sprzęt a ja byłem głodny fajnych podkładów. U niego mogłem
zrealizować swoje muzyczne pomysły. Zaczęliśmy z Icemanem jeździć do Gniezna bardzo regularnie. W trzy pierwsze dni zrobiliśmy 4 podkłady. Fajne piszczały, stringi wszystko to co
wtedy jeszcze mnie bardzo jarało. Penerski West Coast. Później zacząłem zwozić więcej sampli. Coraz rzadziej Camey dogrywał jakieś swoje aranże. A grać umiał zawsze. Ma dobry
słuch. Nie jest hiphopowcem. Nigdy się na niego nie robił. Za to z powodzeniem mógłby zarobić fortune na R'B i takiej tanecznej siece, wiesz pop z rapowcami, panny w refrenach, komercja
jednym słowem.Ma talent do przebojów. I dlatego nie umie za bardzo zrobić jakiegoś surowego, hardcore'owego kawałka. Chyba żeby się osłuchał. Ale moim zdaniem nie powinien się na
siłę na to ukierunkowywać, bo ma inną naturę. Nie zdradza oznak buntu, jest pogodnie nastawiony do życia. Powinien zostać przy lajtach. Kręci go break, z tym się utożsamia, ludzie
w Gnieźnie znają go z imprez tanecznych. Jako wydawca wystartował w 98'. Wiedział jak funkcjonuje RRX, miał trochę kasy, własne studio, które już wtedy nie mieściło się w domu. Znał
mnie, wiedział, że możemy pomóc sobie nawzajem. Skoro robię utwory u niego w studio, dlaczego on nie miałby tego wydać?" Takie rozmowy coraz częściej zaczęły się pojawiać. Właśnie
przy okazji nagrań na płytę "Całkiem Nowe Oblicze" powiązania z Kozakiem uległy znacznemu rozluźnieniu. "Zyzol (Kozak) wyjechał na stałe do Warszawy. Zaczął wydawać tamtejsze
składy. Zupełnie zapomniał o zobowiązaniach wobec mnie, Born Juices i Banitów. Miał już inne zespoły, chociaż cały czas utrzymywał, że chce ze mną współpracować. Poszło oczywiście
o kasę o parę głupich baniek. Dla mnie to było dużo, dla niego detal. Mnie osobiście wkurwiał brak kontaktu, uniki i niedotrzymane słowo. To wystarczyło by uwierzyć w Cameya, który nie
obiecywał, co prawda złotych gór, ale zapewniał rzetelną współpracę i jakość wydania" - Peja o początkach współpracy z Cameyem. Do końca roku 98' S.A. koncertuje (Wałcz,
Częstochowa, Giżycko, Sopot, Poznań, Ostrów Wlkp., Słupsk, Gniezno itd.) a w wolnych chwilach zespół skoncentrowany jest na nagrywkach demo w piwnicy u Decksa i robieniu muzyki
w studio. Między 19 października a 22 grudnia 98' Peja, Decks i cała Luta, pracują nad nowym albumem Slums'ów, zatytułowanym,, Całkiem Nowe Oblicze". Owocem tego jest wydany 7
marca album z 16 utworami (Tego samego dnia zespół gra pierwszy promocyjny koncert w poznańskim klubie BLUE NOTE). Luty 99'- Peja wraz z Decksem nagrywają kawałki ,,Gdy
pomyślę " i "Wiesz, co jest grane".Sykuś, bo taką ksywę przyjmuje Peja, nagrywa też kilka studyjnych freestyle'i. Cały ten materiał jak też inne wcześniejsze rzeczy miały się ukazać pod
nazwą ,,Z Archiwum polskiego bitu". Zespół jednak milczy. Jest to jednak przejściowa stagnacja.Pod szyldem,,Wschodnie czy Zachodnie?! Prodakszon ukazuje się pierwsza produkcja-
mixtape D.J. Decksa,,Decks Rapa Attack-Odsłona Pierwsza". S.A. nadal gra (Gniezno, Poznań, Ostrów) głównie w Wielkopolsce. W związku z koncentracją nad nowymi wersjami utworów
z płyty,,Całkiem nowe oblicze", a także z powodu nagrywania debiutanckiej płyty przez grupę Da Blaze, która w tym czasie wspierała S.A. na koncertach. "Medi Topa z Da Blaze poznałem
na początku 95'. Wtedy nie wiedziałem, że coś robi. Początkowo wymienialiśmy się płytami, kasetami, takie tam przegrywkowe sprawy. Pasja, wspólne zainteresowania muzyczne. Dużo
gadaliśmy na temat rapu. Czasami potrafiłem poświęcić mu więcej czasu niż jego starszej siostrze, z którą się spotykałem. Nieco później poznałem Lamzazaa. Idąc moimi śladami trafili na
składankę Kozaka (Yo 4). Trochę czasu minęło zanim przygotowali materiał na całą płytę. Nieuniknione było to, że kiedyś nagramy coś wspólnie. Zresztą długi czas obaj pomagali przy
koncertach, pomogli mi przy "Zwykłej Codzienności" nagrywając wokale towarzyszące. W ten sposób zaczęli być kojarzeni przez ludzi. Ziomki Peji. Na ile im to pomogło? Nigdy o tym w
ten sposób nie myślałem. Sądzę, że samodzielnie taż daliby radę . Nie byłem ich jakimś protektorem. Po prostu podobało mi się to co robią. Stąd kawałek"Tak ma być" z Da Blaze i
Anymaniakh, których poznałem na początku 98'. Mienta i Senne? Im z kolei pomógł właśnie Glon i Lamzi. Tak to działa. Miałem do nich zaufanie, bo Blazy z nimi trzymali. To była dobra
gwarancja. Jako debiutanci mogli się szerzej zaprezentować właśnie w kawałku ze mną. Zresztą na każdej mojej płycie jest jakiś debiut czy gościnny udział. Zawsze coś się dzieje. Nie
wyobrażam sobie, że razem nie współpracujemy, nie trzymamy ze sobą. To coś więcej niż tylko muzyka. Tak to czuję, oni wiedzą o co chodzi. Trochę wspólnie przeżyliśmy", Peja o Da
Blaze i Anymaniakh. W czerwcu 99' ukazuje się druga pozycja ,,Wschodnie czy Zachodnie?! Prodakszon"- ,,Remixy 99' OTRZUTY", w całości wyprodukowane przez Peję. W okresie
wakacji zespół gra dużo u siebie w mieście( Hip Hop na Placu Wolności) ale również zahacza nad morze ( impreza Afrika Baambaata w Gdyni, freestyle' owe pojedynki w Jastrzębiej
Górze).Wrzesień 99'-Peja i Decks zaczynają pracę nad płytą,,I nie zmienia się nic". Pierwotnie płyta ma ukazać się w grudniu 99' Zespół wydałby w tym momencie 3 pozycje w ciągu
jednego roku. Tak się jednak nie dzieje. Zła atmosfera towarzysząca nagraniom na linii zespół - wydawca znacznie opóźnia definitywne zakończenie pracy nad albumem. Nie bez winy jest
też sam Peja, który coraz częściej ma kłopoty z policją w konsekwencji, czego popada w konflikt z prawem. "Jeszcze nigdy tak źle mi się nie pracowało jak teraz" - powiedział Decks,
któremu również udzieliły się negatywne wibracje. Męczące dojazdy do studia i stresująca atmosfera sprawiły, że nagrywanie płyty nie było już czystą przyjemnością. Album naładowany
jest negatywnymi emocjami: frustracja, nienawiść, gniew, to wszystko słychać na krązku". Tuż przed premierą mieliśmy totalny zwis na wszystko, byle już nie przyjeżdżać do Gniezna tylko
zająć się prywatnym życiem". Opóźnia się również data premiery płyty. Z 19 marca na koniec kwietnia. W tym czasie zespół zagrał dalsze koncerty (Rybnik, Piotrków Tryb. Wrocław,
Kraków, Praha Czeska, Gdynia). Peja i Da Blaze występują gościnnie na płycie zespołu Parafun. Album miał premierę we wrześniu 99'. Peja nagrywa też kawałek z Tymonem aka Szelmą
na album,, Świntuch", który ukazał się w czerwcu 00'. Slums Attack wydaje limitowany nakład vinila z instrumentalnymi wersjami utworów z płyty,,Całkiem nowe oblicze" i ,,Remixy 99"co
spotyka się z uznaniem reszty sceny. W przygotowaniu jest też wydanie,, Całkiem nowe..." na vinilu, oraz najnowszego albumu,,I nie zmienia się nic". Podczas charytatywnego koncertu w
Krakowie (Hip-Hop przedłuża życie o 10 lat), na którym zagrali między innymi Grammatik, Snuz, WYP-3, Obóz Ta, Elemer, zespół Slums Attack dochodzi do porozumienia ze
skonfliktowanymi WYP-3. Slums'ów, podczas koncertu oficjalnie wspomaga Wujek Samo Zło aka Cygan. Coraz częstsze sceniczne ( i nie tylko) spotkania Peji i WSZ przerodzą się
niebawem w studyjną współpracę. "Cygana poznałem przy okazji koncertu Kalibra w Poznaniu (28 08 98). Wywołał mnie cwaniaczek na battle i po chwili już przy nim byłem. Złapałem za
betę i lecę, ludzie patrzą, Wujek drapie się po głowie, odpowiada, ja znowu i tak w kółko. Potem symboliczne przybicie piątki, zjarany baton i to na tyle. Tak się poznaliśmy. W sumie
wyobrażałem go sobie zupełnie inaczej". Ale takie akcje bardzo sobie cenię, wiesz rywalizacja" - Peja o WSZ. Nowa płyta już niebawem a na niej goście (poznański Aifam Klika, Wiśnia z
UKF Składu, Da Blaze, Anymaniakh, a także wspomniany Wujek Samo Zło i CNE). W takiej obsadzie Peja-Syki nagrał płytę ,,I nie zmienia się nic". Remix jednego z utworów zrobił znany
wrocławski producent Magiera. W tym momencie zespół S.A. koncertuje chętnie i wszędzie gdzie jest mile widziany. Skład koncertowy to również Da Blaze, Lutawhujklik, Wiśnia, który
wspomaga Peję prawie na każdym koncercie. "Wiśniowego kojarzyłem zawsze z MCF - em i Francuzem. Zawsze coś nagrywał razem z Tehac Voodoo. Kiedy się poznaliśmy? Plac
Wolności 99'. Wtedy wszyscy już praktycznie się znali. Starzy, młodzi. Wcześniej parę razy mi śmignął, ale tak bezpośrednio to Plac. Tam był ogień. Co tydzień granie: kawałki, free,
break, mixowanie. Zrobiliśmy to dla ludzi spędzających lato w mieście. Taka darmówka pod gołym niebem. Z inicjatywą wyszedł mój ziomek jeszcze z czasów liceum Kaczy. On załatwił
miejsce. Nie chciałem tylko sam wychodzić na kawałki, więc zachęcałem resztę, żeby ruszyli dupy i pograli trochę. Specjalnie nie trzeba było nikogo przekonywać. Rap w centrum miasta,
na ulicy. Prawdziwy hip hop. Ludzi pełno. Wbijali się, rymowali. Fidol, Francuz, Owal, Fane Szpieg no i Wiśnia. Dobrze nam się gadało. Stąd współpraca. Na pierwszą imprezę na Placu to
on załatwił nagłośnienie. Potem koło listopada zaproponowałem mu wspólny kawałek. Wyszło. Napisany na kolanie, nagrany z biegu. Temat wiążący nas obu. I tak zostało. Nie minęło
nawet parę miesięcy a już jeździł z nami na koncerty. Był wszędzie, rozentuzjowany. Pod wrażeniem, koncerty po Polsce i w ogóle. Sprawdzał się, był i jest potrzebny. Sam zapracował na
miejsce, w którym się znajduje. I dlatego nagram z nim materiał. Dużo już razem przeszliśmy. Chcę mu pomóc zaistnieć szerzej. Jeśli ma to się stać przez naszą wspólną płytę niech tak
będzie", Peja o Wiśni. W planach zespołu jest wydanie nowego materiału, oraz składanki z zawartością tego, co na poznańskiej scenie najlepsze. Zespół skompletował studio, którego
oficjalna (lub też nieoficjalna) nazwa brzmi LA BOMBA. W przygotowaniu nowe produkcje Peji, Decksa i innych związanych bliżej z zespołem przedstawicieli prawdziwej hip-hopowej sceny
miasta Poznań. Maj 2000 - wychodzi płyta" I nie zmienia się nic", która zbiera pozytywne recenzje w Klanie i zinie Playa. Premiera nowego albumu to również koncerty. Pierwszy z nich
odbył się oczywiście w Poznaniu (11.06. BLUE NOTE). Pełen klub i blisko półtoragodzinny koncert to niezapomniane przeżycia. Od sielankowego klimatu przed koncertem po bójki i rozlew
krwi (niestety!) po koncercie. Był to jedyny koncert, na którym udało się zgromadzić wszystkich występujących na płycie gości. Dalej wypraw do Będzina na zaproszenie ziomka Katera aka
Katara alias Kartera z zespołu Banita. Koncert udany, mocno zakrapiany (urodziny Wiśni, imieniny dziewuchy Decksa). Wspomagani przez wszystkie śląskie składy, które zaprezentowały
się podczas impry Slumsy dotrwali do końca. "Momentami atmosfera siadała, najlepiej bawili się przy numerach z Oblicza - mówią chłopaki". "Chyba nie za bardzo kumają nowy materiał,
który jest nieco mocniejszy w porównaniu z ostatnim LP" - dorzuca Pejdżer. W pamięci utkwiły nam również ekscesy przed klubem (libacje, zadymy). No i elegancki bal u Katera w domu -
szacunek. Następna stacja Ostrów Wielkopolski. " Uwielbiam tu grać, Ci ludzie, oni cały czas się bawią i chyba nas lubią" - nawija Peja. Wiśnia, który jest tu po raz pierwszy jeszcze nie
wie co go czeka. "Od skoków ze sceny, pod sceną aż po autografy na cyckach" - powie tuż po koncercie. Peja i Decks też są trochę w szoku bo ludzi full, atmosfera zajeboza,
profesjonalne nagłośnienie. " Do trzech razy sztuka" - śmieją się i przeliczają kasę. Dla nich to też najlepszy występ w Ostrowie. Przy okazji pozdrawiamy Maugera i całą jego exę. Jeżycka
zgraja towarzysząca też jest pod wrażeniem. "Jeden z ziomków wypił dwie kasty browarów i pół koncertu przespał na scenie" - śmieje się Peja. Wakacje szybko się kończą i przychodzi
ulubiony miesiąc Peji - wrzesień. " 24- go w Eskulapie grają Kalibry". Wbijamy się - zarządza Rychu." Gramy materiał i spierdalamy." Zarejestrowane video robi wrażenie. Ponad siedemset
osób robi fajny klimat. "Potniemy to, coś dokręcimy i klip jak znalazł" - komentuje zespół. Nagle okazało się, że pieniądze na montaż i resztę zdjęć się nie znajdą. Taka mała sugestja
Cameya." Pierdolę to. Nie będę wykładał z własnych - ucina Peja. I tak nie mamy już grosza ze sprzedaży. Nie chce to nie. Potem będzie nażekał na sprzedaż. A kto ma to kurwa kupić jak
nikt nie wie,że to wyszło?!" - dodaje już wyraźnie wkurwiony. Widać wyraźnie, że kryje się za tym rozczarowanie. "Kaseta i cd wyszły w maju a gdzie są kurwa te vinyle? To już połowa
października. Co może będzie tak jak z teledyskiem?!". Tak się kończy przygoda z Camey Studio drogie dzieciaki." Z początku było w porządalu. Wydana płyta, nawet na okładkę Klanu
trafiliśmy. Ale chyba na tym się skończyło. Nie zrobiliśmy klipu pomimo, że był w umowie. Wtedy klipy nie były puszczane zbyt często, więc nie widziałem super potrzeby. Chciałem
być taki podziemny. I to się zemściło. Po co nam klipy po co nam single, przecież jesteśmy undergroundowi. Wytłoczyć, wybić i wrzucić na sklepowe półki. Potem ściemki ile płyt zeszło.
Sami musieliśmy wydzwaniać po hurtowniach i zliczać cały ten syf. Trochę zarobiliśmy. Nigdy za wiele, ale zauważyłem spadek tak zwanej popularności. Najlepszy materiał, najmniej
koncertów. Powoli zaczynałem żałować odejścia od Kozaka, który w tym czasie był wydawcą niedoścignionym. Zarówno pod względem ilości wydawanych płyt jak i samej zawartości, czyli
zespołów, które powoli zdominowały młody lecz stabilny rynek. Jeszcze później okazało się, że Camey praktycznie niczym się nie różnił od Kozaka. Chyba tylko tym, że robił dobrą minę
do złej gry. Kozak grał w huja owszem, ale umiał się do tego przypucować. Camey ściemniał i mówił, że będzie dobrze dzieciak. Zero promocji. Sam zrób klip, chyba, że potracę Ci to z
twojego wynagrodzenia, tak samo z singlem. Absurd. Bać się zainwestować w coś, na czym chciałoby się zarobić. Drugi wydawca stanął na nogi dzięki mojej twórczości, niewiele dając w
zamian. Z Kozakiem przynajmniej więcej ludzi bym poznał i szybciej. Pochopna decyzja. Nie rozmawialiśmy z Cameyem o zakończeniu współpracy. Po prostu odmawiałem konsekwentnie
propozycji, jakie rzucał ( koncert w Piasecznie, Robie swoje 2, nowy materiał). Nie chodziło o pieniądze. Dla mnie zawsze na pierwszym miejscu były sukcesy artystyczne. A do takowych
Camey jako wydawca niestety się nie przyczynił. Zachował się jak drobny handlowiec z prowincjonalnego bazaru". "Jest jedna rzecz, dla, której warto żyć - HIP HOP! I nie zmienia się nic".
W taki właśnie sposób zespół Slums Attack (od niedawna coraz częściej nazywany SLU lub EsElu) otwierał każdy koncert grając materiał z nowej (" I nie zmienia się nic") i starszej
("Całkiem Nowe Oblicze") płyty. A tych koncertów przez ostatni rok trochę było, żeby nie użyć słowa sporo. Peja i spółka mieli okazję pograć w różnych częściach Polski a przygotowane przez
nich występy ( "Każdy koncert jest inny. Nawet, jeśli trzymamy się jakiegoś schematu to i tak zawsze są jakieś spontaniczne, improwizowane rzeczy" - mówi Peja.) jeszcze na długo pozostaną w pamięci ludzi, którzy na tych koncertach byli.Wyżej wymieniony cytat stanowić będzie motyw przewodni nowej płyty Peji i Decksa, która jest już w przygotowaniu (tytuł to
prawdopodobnie: "Z
archiwum polskiego beatu"). Zanim usłyszymy nowy album EsElu Gang, Peja opublikuje premierowe kawałki nagrane razem z Wiśnią aka Wiśniowym. Projekt o nazwie Ski Skład już od
dłuższego czasu wisi jak czarna chmura nad miastem Poznań. Tytuł płyty ( być może poprzedzony singlem lub epką) "Wspólne zadanie" to nic innego jak kontynuacja współpracy obu raperów
z ostatniego LP Slumsów. Zainspirowani wspólnym utworem Peja i Wiśnia umocnili współpracę a ta płyta, która ma się ukazać (miejmy nadzieję, że jak najbardziej oficjalnie) to nic innego jak
efekt rocznej pracy Ski Składu. Za warstwę muzyczną większości utworów odpowiedzialny jest Peja, który poraz enty przechodzi metamorfozę dodając do swej ksywy, OnoMaTo ( tak, że
wychodzi nam OnoMaToPeja, - czyli wyraz dźwiękonaśladowczy). Pierwsze zarejestrowane utwory to: "Po to żeby dzieci miały" i "Niech nie zdarzy Ci się", który umieszczony został na cd
magazynu Klan. Następne rzeczy to genialne "Dwa światy" (solo Peja) i " No, co by było gdyby" już z Wiśniowym. OnoMaTo nagrywa
również utwór "Znikający punkt", w którym bez ogródek
komentuję rzeczywisty stan tak zwanego rap -biznesu. Za to Wiśniowy nagrywa solowy "Kochanie..." i występuje gościnnie na
demówce utalentowanego MCF - a ( "Konflikt światowy"). Nie
stojąc w miejscu Peja zaangażował się w stronę muzyczną dla młodej raperki o ksywie (a może to imię?) Rita (ex Aifam
Klika). Pierwszy utwór nagrany w domowym zaciszu Decksa to "Gorące informacje" (również dostępny na Klanie). Tymczasem DJ. Decks w przerwach między koncertami i solowymi
wojażami po kraju (między innymi: Elbląg, Bydgoszcz, Wrocław, Bielawa, parokrotnie Szczecin i Koszlin) udziela się w paru mniej lub bardziej znaczących przedsięwzięciach (skrecze w 5
utworach wrocławskiej grupy ZDS, gościnny udział w utworach Owala i Ascetoholix i rybnickiej Strefy). Na uwagę zasługuje również projekt z breakdance'ową formacją Kosmo City Crew.
Właśnie do muzycznych produkcji Decksa formacja najlepszych poznańskich b -boyów reprezentowali nasze miasto i kraj w europejskich eliminacjach Battle of the Year (30. 06. 01
Szczecin). Kolejne przedsięwzięcie to pomoc przy nowym materiale grupy Da Blaze, która po dwóch latach od debiutu ("Pierwszy oddech") chce właśnie w La Bombie zarejestrować nowy
album. W przygotowaniu jest również długo oczekiwana składanka sceny poznańskiej "I moje miasto złą sławą owiane". Opóźnienia projektu to głównie zasługa byłego wydawcy SLU,
Cameya, który zwerbował znaczną część ludzi na swój nowy tak zwany producencki album. Druga sprawa to płyta do Klanu z zawartością sceny poznańskiej, również w większości
przypadków rejestrowana i produkowana w Camey Studio. Czyżby, zatem Camey świadomie sabotował poczynania chłopaków ze Wschodnie Czy Zachodnie? Decks i Peja na przyszłość w
bardziej dyskretny sposób będą przedstawiać swoje plany. Wiadomo od dawna, że w hip hopie kradzież cudzych pomysłów jest na porządku dziennym. Cofając się wstecz nie można
zapomnieć o solowym nagraniu Peji ("Dzielne chłopaki"), który nagrany został na pierwszy hip hopowy soundtrack w Polsce. "To my rugbiści" wydany przez niezależną wytwórnię T1 (Teraz)
zawierający nagrania jednych z najgorętszych wykonawców ostatnich miesięcy (Grammatik, Paktofonika). Tymczasem w miesiącu wrześniu 00' DJ. Decks wydał drugi mixtape ( HIP HOP
Mixtape Vol 2) cieszący się sporym zainteresowaniem w całej Polsce. Od początku roku 01'zespół Slums Attack występował z powodzeniem na krajowej scenie. Zaczęło się od zimowych
eskapad ( Gniezno - frekwencyjna porażka, Łomża (2.02) - zajebisty koncert w Domu Kultury i Częstochowa, w której było gorąco jak podczas koncertu zespołu Grammatik). Peja dodaje: "
Jak przyjechaliśmy, ludzie nam powiedzieli, że tydzień wcześniej był tu Eldo i Jotuze. Spytałem o wynik. Odpowiedzieli, że wrzało. No to mamy kolejne wyzwanie pomyślałem. Po naszym
koncercie ci sami ludzie powiedzieli nam, że tak wysoko podniesioną poprzeczkę przez chłopaków z Warszawy po prostu przeskoczyliśmy - w sumie to się czuło podczas całego koncertu
- spontaniczne reakcje ludzi, skoki ze sceny, wspólny freestyle, ciągłe łapy w górze, szalejąca publika. Nigdy tego nie zapomnę. Tydzień później (10.02) kolejne pierdolnięcie. Teksty
śpiewane chórem przez publikę, niesamowita zabawa i cała ekipa przyjaciół na scenie. Tak się bawił Poznań, który zawsze żywiołowo reaguje na występy SLU. " I to dla mnie jest osobisty
sukces.Dać ludziom to, po co przyszli, czuć, że cię kochają. Mógłbym wtedy objąć cały świat rękoma tak dobrze się tu czuję. Znam swoje miejsce i naprawdę to wielka, radocha widzieć
jak Ci wszyscy ludzie przeżywają to razem z tobą dając dowód wiary na to, że jesteś. Po prostu kocham to robić i nie wstydzę się tego powiedzieć -mówi podekscytowany Peja". Dalsze
wyprawy w Polskę to weekendowa wariacja na trasie: Zielona Góra, Poznań, Wrocław. W Zielonej (16.03) trochę kłopotów technicznych, publika trochę skromniejsza niż podczas
zeszłorocznej wyprawy z Kalibrem 44. "Ale koncert udany, ludzie wygłodniali, bo mało imprez, dobrze się tu bawiłem razem z moimi ludźmi, b-boyami, bardzo si" -komentuje całość
Wiśniowy.
W Poznaniu rutynowe działania adapterowych wariatów.Tym razem przy systemie ślęczał Peja wspomagany przez DJ'a SPH (Wałbrzych)." Bardzo to lubię, dawać ludziom
muzykę, którą kocham. Wiem, że nie jestem super wirtuozem w tej dziedzinie, dlatego podchodzę do tego z lekkim dystansem. Nie wymądrzam się, staram się tylko zaprezentować
ludziom coś innego. Kawałki, które niekoniecznie są znane, ale nadające się do zabawy w większości przypadków bardziej niż plastikowa tandeta serwowana przez Vivę. Ja po prostu
puszczam hip hop, prawdziwy hip hop. Czasem robi się przykro, gdy na sali się przerzedza, ale to uświadamia mi tylko jak pobieżnie zaangażowana jest w tą kulturę większość bawiącej u
nas młodzieży. Tak czy inaczej dopóki gram ja nie usłyszysz żadnego popu. Proste - puszczam produkcję Sad Hill oni idą po kurtki do szatni. A ja się świetnie przy tym bawię"-kończy
Rychu. Po kolejnej nie przespanej nocy SLU obierają kurs na Wrocław. Klub 5 Nutek o piwnicznym klimacie nie działał na nas zbyt wyzywająco a i publika niezbyt dopisała, (kto robi w
piątek
party, sobotę koncert lokalnej grupy i w niedzielę kolejny koncert w jednym klubie?!). "Trudno stało się, jest niedziela, jesteśmy we Wrocławiu, róbmy, co do nas należy, bo jakaś
setka ludzi jednak przyszła -wspomina Peja. Niezbyt zadziałał na wrocławian występ lokalnego Neonu. Myślę to, co teraz będzie? Na to Wiśnia -Nic będzie jak zwykle. I się nie mylił. Ludzie
wstali, podeszli pod scenę, panny tańczyły a my zagraliśmy udany godzinny koncert, tak z biegu. Zwinęliśmy kasę, wychlaliśmy browar, postawioną przez fanów wódeczkę i do chaty".
Dalej (31.03) wiosenne exscesy w Zgorzelcu (fajny Dom Kultury, fajna publika, fajni breakerzy i organizatorzy). Nie ma jak wpierdolić się do dwóch czteroosobowych pokojów w 22 osoby. Po
drodze na koncert przygody z policją i innego typu kurestwem. Krótko mówiąc użyję tu modnej ostatnio terminologii: Hardkor. Zahaczyliśmy również o prowincję grając w niedaleko
położonym od Piły mieście Chodzież (16. 04). Występ raczej udany, wdała się tak zwana rutyna. Najgorsze jest to, że gdy jedziemy gdzieś blisko, autem to czujemy się jak na wczasach,
baletach czy coś w tym rodzaju -wyjaśnia szybko Ryszard Ochódzki (kolejne wcielenie Peji). Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale tak jest. Nie ma tak wielkiego spięcia, jest raczej
zawsze na luzaku. Bardzo lubimy takie wypady -kontynuuje wątek reszta chłopaków z blisko 30 osobowej ekipy towarzyszącej grupie. W sumie chodzi o to żeby się dobrze zabawić -dodaje
Mienta, który od pewnego momentu bardzo aktywnie uczestniczy w scenicznych poczynaniach Peji, Dariusza De i Wiśniowego. Kolejny koncert (21. 04) Slums Attack w Poznaniu. Przy
okazji prezentuję swą twórczość młody, utalentowany MC Owal. Podczas występu w klubie Eskulap, Peja i Wiśnia grają pierwsze dwa przedpremierowe numery Ski Składu. Wokalnie
wspiera ich Rita, za gramofonami, wiadomo Decks. Publika reaguje bardzo żywiołowo. "Jest lepiej niż dwa miesiące wcześniej a przecież zagraliśmy podobnie. Tylko pare kawałków do
innych instrumentali i dwa nowe utwory. Coś niewiarygodnego. Nadal tego chcą" - stwierdzają chłopaki. Z niezależnych od zespołu przyczyn nie dochodzi do koncertów w: Swarzędzu,
Katowicach, Gdyni, Zamościu, Opocznie, Lublinie, Obornikach Wlkp. A więc tak zwana czarna passa. W planach koncerty w Łodzi, Bydgoszczy, Dębicy, Katowicach (pomimo wszystko) i
Zabrzu (14/15 07). Zespól planuje kolejny zagraniczny występ tym razem w Berlinie. Najbliższy koncert SLU to 31. 06. w Poznaniu. Zespół zagra wraz z Owalem/Emcedwa, Ascetoholix, 52
(pięć dwa), Ritą i Icemanem, który samodzielnie realizuje własną płytę. Koncert ma na celu promocję sceny poznańskiej, która w ostatnim czasie bardzo się uaktywniła. Jest to okazja do
występu na jednej, wspólnej scenie zarówno weterana (Peja) jak i debiutantów. Wspólny występ ma obalić mity stanowiące temat plotek co do podziału sceny. Manifestacja zintegrowanej
sceny pokaże sceptykom jak ważne dla wszystkich jest połączenie sił. Dodam tylko, że Peja zagra same nowe utwory, które przygotował i nagrał wspólnie z Wiśniowym. A więc pierwszy
oficjalny duży koncert formacji Ski Skład. Podczas koncertu zapowiedziany jest występ zespołu- niespodzianki. Na razie to jednak tajemnica. Kolejny ważny krok Peji i spółki to film
dokumentalny o polskim hip hopie realizowany przez dokumentalistę Sylwestra Latkowskiego (twórca "To my rugbyści"). Na filmie będziemy mogli zobaczyć wypowiedzi ludzi bezpośrednio
związanych z SLU; Wiśnię, Lamzazza, Mientowego, Oka i resztę ferajny. W filmie zobaczymy też przedstawicieli z innych części kraju. Równocześnie powstaje ścieżka dźwiękowa, do
której Peja, Wiśnia i Decks robią utwory. Zespół prowadzi negocjacje z poważnym niezależnym wydawcą polskiego hip hopu, co doprowadzić może w konsekwencji do dużego sukcesu
grupy zarówno artystycznego jak i wydawniczego. Przewidywana premiera nowej płyty to grudzień/styczeń 02'. "Czas pokaże co z tego wyjdzie, prawdopodobnie wyjdziemy z undergroundu,
w którym tkwimy już 6 lat" - mówi Peja.31. 06 01. Poznań, klub Eskulap. Wspólny koncert zespołów miasta Poznań poprzedzony setami Decksa można zaliczyć do udanych.Na początek
Owal/ EmceDwa, który zagrał z młodym składem z Dębca. Potem już sam (albo właściwie razem ze wszystkimi tam ludźmi grającymi) odśpiewał: Dwa, dwa, EmceDwaaa..."
Rozentuzjowana publiczność namiętnie powtarzała za nowym wcieleniem poznańskiego rapu. Potem kilka mniej i bardziej znanych utworów ( kawałki z dema "Samo życie" i rzeczy
nowsze). Po nim nadzieja polskiego rapu, czyli Ascetoholix z podpoznańskich Obornik. Blisko godzinny występ zagrany w przyzwoitym stylu. Widać, że chłopaki chcą wysoko podnieść
poprzeczkę i to nie tylko lokalnie. Nie zabrakło również Hansa, drugiej (a może pierwszej) połowy duetu 52. Zagrany wspólnie z Owalem kawałek "Wciąż robi coś nowego" jak zwykle miał
gorące przyjęcie. Równie gorące jak solowe "Informacje" młodziutkiej Rity, którą wspomagał wokalnie Peja... I Iceman. Ten ostatni powrócił drugą częścią " Iceman atakuje". Dopowiedzi
zrobił Peja. Czyżby, zatem reunia? Tego nie wie nikt. Pora zrobiła się już późna a zatem odpowiednia na to, czego chciał Poznań. Gwiazdy wieczoru (oboje nie cierpią tego określenia) Peja
i Wiśnia wyszli nieco zmęczeni całą imprezą. Zarówno strona organizacyjna jak i ostatnie godziny przed koncertem dały o sobie znać w postaci zmęczenia Ski Składu. Również część ludzi
była już trochę zajechana. Widoczne były lekkie braki pod sceną, na które przez cały występ obaj narzekali. Ale radę dali. Kawałki premierowe ( "Głos buntu", "Kochanie", "No co by było
gdyby"), niektórzy przyjmowali entuzjastycznie, inni z lekkim dystansem. Jednak dobry emsi , to taki, który potrafi rozkręcić imprezę nawet, jeśli ludzie kawałków nie znają. Tak też uczynił
Pejsa grając "Dwa światy" "Bit, rym, pięść"(odpowiedź dla błaznów z KG) i przydługawy "Znikający punkt". Najlepiej przyjęty kawałek to "Niech nie zdarzy Ci się" oraz bisowe "Po to żeby
dzieci miały". Niecała godzina to dla niektórych mało (ekipa z Obornik), ale ludzie z uznaniem wypowiadali się o całości przedsięwzięcia. Sam Ski Skład nie do końca był zadowolony.
Mogliśmy
zagrać to lepiej. W klubie nie było, czym oddychać. Za dużo jointów. To tylko niektóre powody niezadowolenia Peji. "Jest dobrze wtedy, kiedy mi się podoba. W dodatku
Decks spalił słuchawki, przez co skrecze leciały z kapelusza a całość uratowałem, przez "Która miauczy? Bywało lepiej. Perfekcja podstawą sukcesu." - Kwituje. "Wspólne zadanie"
zostało jednak
wykonane, bo nazwa utkwiła w hiphopowych głowach na dobre. Od tego momentu, na każdym koncercie Slumsów grane są kawałki Ski Składu. Tak będzie do momentu
wydania tego materiału. "Traktujmy to jako element promocji". - Peja. Chcemy też ograć gdzieś te nowe rzeczy" - Wiśnia. Lato to okres intensywnych podróży i przeżyć dla zespołu. W
Zabrzu (14/15. 07.) było zajebiście. Grali chłopaki z rybnickiej Strefy, z którą od dłuższego czasu się znamy. Przy okazji zobaczyliśmy OMP w akcji. Wiśniowy nawet refreny zaczął im
robić. "Taka fajna jazda, bardzo pozytywna. Żadnych napięć. Graliśmy w pierwszy dzień. Publiki full. Niejaki Gano se nawet video nakręcił na naszym koncercie (a raczej przed nim). Niech
się chłopaczyna cieszy. Może tylu ludzi wcześniej nie widział, kto to wie" - śmieje się zespół. Impreza zaliczona do bardzo udanych. Na końcu wspólny free ze wszystkimi chętnymi." I te
autografy. Znowu powariowali. Czterdzieści minut to już lekka przesada - marudzi Peja. Trudno, takie życie ziomek" - nabija się Wiśnia. Nad morzem całkiem przyjemnie. Znane twarze,
znany klub. Jastrzębia Góra to miejsce, w którym zawsze coś się dzieje. Jak i tym razem. Pomimo, iż występ Slums Attack (18. 07) zbiegł się z imprezą we Władysławowie, na której
zagrać miał Joka (jak się później okazało nie zagrał). Klub był pełny. I poszło z górki. "Transparent nawet wariaty mieli. Ogólnie fajnie. Jak mówiłem, dużo znajomych no i ci, którzy lubią
naszą muzykę. Nie chcę koloryzować. Było dobrze. Freestylowo nawet bardzo dobrze. Jak zwykle zresztą - nieskromnie wspomina Peja. Tego samego wieczora we Władysławowie przy
pustej już sali Peja pokazał przedstawicielowi MOR. WA czym jest freestyle. " Nie będę tego komentował, kto był to widział. Jestem gotowy na batlle z każdym. Przecież rywalizacja to
podstawa wszystkiego. Wtedy właśnie pokazujesz ,na co tak naprawdę cię stać. Zmierzę się z każdym. Dajcie mi ich". Żarów (27. 07) to niewielka miejscowość położona niedaleko
Wałbrzycha. Odbywający się tam Przegląd formacji hiphopowych uświetnił koncert SLU (dzień pierwszy), Grammatika i WFD(dzień drugi). " Dobry temat, dobra kasa, dobra zabawa.
Momentami tylko agresję jakąś łapali. Przez te składy młode, jebać policję i te rzeczy. Potem się pizgali gdzieś po krzakach, bo to na powietrzu było, taki amfiteatr w lesie."Potem
przyjechał Leszek i pogadaliśmy sobie o rapie i o tym wszystkim. Hotel i na drugi dzień do domu. Fajnie. Twister przygrywał i SPH. Czekamy zresztą na telefon z Wałbrzycha. Będzie
dobrze." Oto refleksje na temat Żarowa. Na imprezę SLU pojechali wraz z Ascetoholix, którzy nieźle tam namieszali zajmując nieoficjalnie pierwsze miejsce. Nasze miasto reprezentowali
również Hans z 52 i Mejger z Lajnera. Gdynia to miejsce, w którym zespół gra chętnie. Dwukrotnie (22. 07 i 19.08) na plaży podczas zorganizowanych turniejów rugby." Za drugim razem
zagraliśmy nawet w takim turnieju. Zawsze musi być ten pierwszy raz. Jako RAPTEAM przegraliśmy wszystkie mecze, oprócz pokazowego z ... dziewczynami. Poruta? Nie sądzę. Zasady
gry to raz. Średnia waga przeciwników to dwa. Najmniejsi to chyba osiemdziesięciu kilowcy. Nie było jednak aż tak źle. Niektóre potyczki przegrywaliśmy na własne życzenie, głównie przez
brak ogrania (5:3, 6:3). Najwięcej przyłożeń zdobył Eldo.Przez następne dwa tygodnie odczuwaliśmy jeszcze skutki sportowej rywalizacji. Otarcia, stłuczenia i innego typu urazy to w rugby
chleb powszedni." Tak zespół opisuje wydarzenia z Gdyni. W Kołobrzegu Slums Attack zagrali w klubie zrobionym z latarni morskiej. Koncert udany poza dziwną sytuacją w ostatnich
minutach występu. Damsko - męskie duo supportujące nawet SLU z niewyjaśnionych przyczyn obraziło się. Powód? Wykonanie, freestyle'u do podkładu "Friko". Straszne przestępstwo. Na
koniec posądzenie Peji o freestajl z pamięci. " To miło, gdy ludzie niedowierzają, że lecę z głowy. Mam wtedy dowód, że robię to zajebiście. Szkoda mi tylko tego żałosnego cymbała.
Najpierw próbował coś tam sklecić, nie za bardzo mu szło. Przykro było patrzeć, no, ale starał się. Potem zaczął się stawiać, jazdy jakieś wkręcać. Przez to wjeb wyłapał. Nerwowy w
sumie jestem. Podobno od dawna mu się zbierało". - Peja o całym zajściu. Dalsze sztuki to: bardzo przyjemny występ dla dzieciaków z Wrześni 30.08. (Wielkopolska) z udziałem
brekowców i emsi z Gniezna, zabawa na pokazach sztuk walk wschodnich w Książu Wielkopolskim (16.08.przednia zabawa),oraz wspólny koncert (znowu) z Grammatikiem na
Mistrzostwach Polski w jeździe BMX - em (25.08). Całość prowadzili Decks i Twister. "Nie chciałem grać tego koncertu. Jak już skończyłem, to chciałem zagrać jeszcze jeden. Tak było
dobrze. Świetna zabawa. Wiadomo, Poznań miasto moje..." Tak Rysiek mówi dziś o tamtych wydarzeniach. Jesień to okres oczekiwań. Premiera "Blokersów"(25.09 W - wa), nowy materiał,
nowy wydawca. Na ile to wszystko zmieni naszą sytuację? Trudno to w tej chwili powiedzieć. Nie wiem czy chcemy coś w ogóle zmieniać. Na pewno czeka nas sporo pracy, rozumiesz?W
sobotę (15. 09.) gramy w Żorach, to na Śląsku. Jakoś nas nie chcą w Mega Clubie no to gramy wszędzie obok. Jeszcze przyjdzie taki czas, że zadzwonią